Neapol w dwa dni? – Włochy cz. 3
Neapol w dwa dni
grudzień 2019
Ostatnią częścią włoskiej podróży był Neapol.
O Rzymie można przeczytać tutaj:
O Pompejach tutaj:
A w przygotowaniu Florencja, Bolonia i Piza w których byłam trzy lata później.
Strajk w Neapolu
Kopiowanie, powielanie i wykorzystywanie części lub całości informacji, zdjęć w formie elektronicznej lub jakiejkolwiek innej bez zgody autorki zabronione.
Do Neapolu przybyłam z Pompeii około południa. Zamierzałam tego dnia zobaczyć słynną stację metra Toledo, pojechać do zamku Elmo, a wieczorem sfotografować mecz Ligi Mistrzów SSC Napoli – FC Genk.
Cały plan staną pod znakiem zapytania gdy dotarłam na stację metra, a ta okazała się zamknięta – tego dnia kiery komunikacji miejskiej postanowili bowiem strajkować. Stacji zatem nie zobaczyłam. Wyprawa na mecz również była zagrożona. Wszyscy ostrzegali, że w Neapolu łatwo zostać okradzionym czy napadniętym więc powrót z meczu w środku nocy do hotelu, ze sprzętem fotograficznym, przez pół miasta wąskimi ciemnymi uliczkami nie był moim marzeniem. Pozostawał zamek Elmo, do którego postanowiłam dostać się pieszo oraz inne przypadkowe punkty, które będą w zasięgu komunikacji pieszej.
Schody w górę
Ruszyłam zatem piechotą do zamku. Po drodze weszłam do sklepiku pytając o drogę, przy okazji wspomniałam o strajku i wtedy usłyszałam, że strajk skończy się o 17:00. Wizja fotografowania meczu wróciła, ale do zamku Elmo nadal musiałam się dostać pieszo. Patrząc na mapę – wydawało się blisko i prosto, może 30 minut spaceru… gdyby to był spacer po terenie płaskim. Ale nie był. Na dodatek chciałam zrobić skrót i nie iść wzdłuż głównej wijącej się pod górę ruchliwej drogi więc wybrałam wąską uliczkę. Jak się okazało całkiem stromą i od czasu do czasu zamieniającą się w schody. Spacer jednak pozwolił zajrzeć w miejsca, które raczej omija się chodząc utartymi szlakami turystycznymi – a to cenię bardzo. W dodatku znalazłam kilka fajnych punktów z widokiem na wulkan Wezuwiusz.
… i schody w dół
Kiedy wreszcie dotarłam do zamku Elmo i pomyślałam, że przede mną jeszcze podobna droga powrotna, zrezygnowałam ze zwiedzania. Godzina była już taka, że trzeba było się zacząć kierować na stadion. Samo wejście zabrało mi około 1-1,5h (w to wliczam też czas na zatrzymywanie się i robienie zdjęć). Zejście trwało na szczęście trochę krócej. Schodziłam inną drogą – schodami św. Marcina, a potem uliczkami w godzinach szczytu. Włosi prowadzą samochody jak wariaci nawet w tych wąskich uliczkach. Jeżdżą zderzak w zderzak, między jazdy i tak wbijają się Kutery, które wyglądają jakby robiły slalom gigant. Zastanawiałam się, w którym momencie coś mnie potrąci, ale o dziwo udało się przeżyć.
Potem musiałam dotrzeć do kolejki, która miała zawieźć mnie na stadion. Spytałam o drogę jakiegoś Włocha z szalikiem kibica Napoli na szyi – pomyślałam, że jest tutejszy to pewnie będzie wiedzieć. Trafiłam jak kulą w płot, bo choć był kibicem Napoli to po raz pierwszy był w Neapolu. Przyjechał specjalnie na ten mecz. Na szczęście wspólnie dotarliśmy na miejsce o czasie. Na meczu miałam szczęście – Arkadiusz Milik, reprezentant Polski grający w Napoli strzelił 3 gole. Udało mi się zrobić bardzo fajne zdjęcia radości naszego piłkarza.
Neapol spontanicznie
Drugi dzień w Neapolu zaczął się spontanicznie – od dotarcia do jednostki mojego banku, gdyż dzień wcześniej bankomat zastrajkował, a w pensjonacie przyjmowano tylko gotówkę. Bank był blisko więc oczywiście poszłam pieszo. Po drodze natknęłam się na:
- manifestację
- uliczną instalację sztuki
- zamek Nuovo
- bogato zdobioną galerię Umberto
Po wyjściu z banku skierowałam się w kierunku uliczki San Gregorio Armeno, która tego dnia była moim celem, ale po drodze niechcący doszłam do portu oraz weszłam na Piazza del Plebiscyto – jeden z największych placów we Włoszech, przy którym znajduje się Pałac Królewski oraz bazylika San Francesco di Paola. Ponownie też spotkałam manifestantów, którzy przeszli swoją zaplanowaną trasę do Biura Terytorialnego Rządu.
Uliczka San Gregorio Armeno i Muzeum Narodowe
W końcu dotarłam też do uliczki, dla której chciałam w czasie poprzedzającym Boże Narodzenie być w Neapolu. Na San Gregorio Armeno można znaleźć bowiem najbardziej chyba oryginalne na świecie szopki bożonarodzeniowe. Szopki te oczywiście można nabyć – albo z całym wyposażeniem albo dokupując pojedyncze figurki czy elementy typu pieczywo, warzywa zwierzęta i szereg innych. Pomysłowość rzeźbiarzy nie zna granic. Część szopek jest ruchoma. A niektóre figury są wielkości dorosłego człowieka. W podwórkach, w sklepach, można też natknąć się na rzemieślników, którzy na bieżąco takie szopki robią. Uliczka nie jest długa, ale przejście jej potrafi zająć sporo czasu – zarówno pracę jak i efekty podziwiałam bardzo długo.
Po przejściu uliczki zajrzałam jeszcze do Narodowego Muzeum Archeologicznego. Tam obejrzałam ocalone z ruin Pompejów mozaiki, naczynia, rzeźby. Dotarłam także do tzw. Zakazanego Pokoju, który można zobaczyć, jeśli ma się ukończone 14 lat. Powodem tego ograniczenia wiekowego jest seksualna tematyka ekspozycji pomieszczenia.
Po muzeum przyszedł czas na wspomnianą wcześniej stację metra Toledo. Tym razem strajku nie było więc mogłam ją obejrzeć. Mam jednak wrażenie, że wychodzi lepiej na zdjęciach niż w rzeczywistości.
Dzień się skończył – przeszłam się jeszcze ponownie uliczką Armeno, kupiłam kilka pamiątek, zjadłam pyszne sfogliatelle i włoska podróż dobiegała końca. Następnego dnia rano jeszcze przed świtem skierowałam się na dworzec kolejowy, przy którym swoje stanowisko miał autobus wiozący ludzi wprost na lotnisko.
Jak zwiedzać Neapol?
W Neapolu nie warto zbyt często korzystać z komunikacji zbiorowej czy samochodu. Większość interesujących miejsc jest w zasięgu spacerowych. Płynnie przechodzi się z jednego punktu do drugiego. Z metra skorzystałam jadąc i wracając ze stadionu. A w przypadku problemów komunikacyjnych – nie wahajcie się prosić Włochów o pomoc – są tak życzliwi, ze odprowadzają Was nam miejsce niezależnie od tego czy jest im po drodze czy nie.
Leciałam do Włoch niewiele o nich wiedząc. Bardziej szczegółowo planowałam gdzie i jak dotrę w wybrane miejsca z dnia na dzień. Ale i tak plany zmieniały się w zależności od okoliczności. Dopiero po powrocie gdy usiadłam najpierw do selekcji zdjęć, a potem do ich opisywania docierało do mnie co widziałam, czytałam historię konkretnych miejsc, w których byłam i wtedy włączyłam wizję z wiedzą. Czy mogłam zrobić odwrotnie? Najpierw czytać później zwiedzać? Pewnie tak, ale poleciałabym wtedy przeładowana informacjami, presją, że trzeba zobaczyć to, tamto, siamto, że tu nie zdążę, a tam trzeba zjeść bo ktoś mówił, że akurat tam dają dobrą pastę… 9zrobiłam tak raz – i rozczarowałam się strasznie). Myślę, że taka kolejność sprawił iż dużo więcej pamiętam o historii miejsc, które widziałam. A jedno wiem na pewno – Włochy to kraj do którego chętnie wrócę.
Dopisano w 2023r: I wróciłam. W październiku 2022. Zdjęcia i teksty w opracowaniu.